niedziela, 26 sierpnia 2012

Od listopada wyższy zasiłek rodzinny i nowe progi dochodowe




Zasiłek rodzinny będzie przysługiwał rodzinie, w której jest dziecko z niepełnosprawnością w stopniu co najmniej umiarkowanym, jeśli łączny dochód rodziny w przeliczeniu na jedną osobę nie przekroczy 623 zł – takie zmiany planuje od 1 listopada br. MPiPS w swoim nowym projekcie rozporządzenia.

Zgodnie z projektem z 10 lipca br., miałyby wzrosnąć progi dochodowe uprawniające do świadczeń rodzinnych. Obecnie próg dla zasiłku rodzinnego dla rodziny z dzieckiem niepełnosprawnym wynosi 583 zł. Wzrośnie więc o 40 zł.Nie zmienią się zaś wysokości innych świadczeń rodzinnych, takich jak: becikowe, zasiłek pielęgnacyjny, dodatek dla rodzin wielodzietnych, czy dodatków „szkolnych”. Ich wzrost MPiPS planuje na 2014 r. Wtedy także planowane jest kolejne podniesienie progów dochodowych dla otrzymania zasiłku rodzinnego. Docelowo dla rodziny z niepełnosprawnym dzieckiem ma on zostać podniesiony do 664 zł.

Od 1 listopada br. ma wzrosnąć także kwota zasiłku rodzinnego. Będzie on wynosił:  - 77 zł na dziecko w wieku do 5. roku życia (aktualnie – 68 zł);  - 106 zł na dziecko w wieku powyżej 5. roku życia do ukończenia 18. roku życia;  - 115 zł na dziecko w wieku powyżej 18. roku życia do ukończenia 24. roku życia (aktualnie – 98 zł).

Zgodnie z szacunkami resortu pracy, wydatki na świadczenia rodzinne wzrosną w 2012 r. o ok. 143 mln zł, a w 2013 r. – o blisko 846 mln zł.Projekt rozporządzenia

żródło: http://www.niepelnosprawni.pl/
Autor: Beata Rędziak,

czwartek, 9 sierpnia 2012

Terapia behawioralna - Warszawa

 "SOS AUTYZM"  Sozoniuk Andrzej

andrzej.terapeuta@gmail.com
tel-600368088
proszę o info sms-em gdybym nie odbierał telefonu.

Terapia behawioralna w środowisku domowym dziecka, wspomaganie dziecka (przedszkole, szkoła) na terenie Warszawy i okolic.

Wygaszanie zachowań trudnych u dzieci (agresja, autoagresja) 

Działania związane z przygotowaniem i realizacją indywidualnego programu wczesnego wspomagania rozwoju dziecka :
n      Poznanie sytuacji rodzinnej dziecka na podstawie informacji uzyskanych od rodziców dziecka
n      Określenie kierunku działań w zakresie wczesnego wspomagania i wsparcia rodziny dziecka
n      Opracowanie indywidualnego programu wczesnego wspomagania do realizacji           z dzieckiem i jego rodziną
n      Ustalenie terminu zajęć
n      Przygotowanie materiałów i pomocy dydaktycznych
n      Ustalenie sposobu dokumentowania prowadzonych działań

Założenia indywidualnego programu:

CELE OGÓLNE:
n      nauka nawiązywania kontaktów w sposób odpowiedni do potrzeb i możliwości dziecka;
n kształtowanie sposobu komunikowania się z otoczeniem na poziomie odpowiadającym indywidualnym możliwościom dziecka;
n      usprawnianie ruchowe i psychoruchowe w zakresie dużej i małej motoryki, wyrabianie orientacji w schemacie własnego ciała i orientacji przestrzennej
n      wdrażanie do osiągania optymalnego poziomu samodzielności w podstawowych sferach życia;
n      rozwijanie zainteresowań otoczeniem, wielozmysłowe poznawanie tego otoczenia, naukę rozumienia zachodzących w nim zjawisk;
n      kształtowanie umiejętności współżycia w grupie;
n      naukę celowego działania dostosowanego do wieku, możliwości i zainteresowań dziecka
n      systematyczna współpraca z rodzicami dziecka

piątek, 11 maja 2012

Jak rozwijać komunikację - SZKOLENIE PECS "Polecam to naprawdę działa"



OFERTA SPECJALNA

Na wszystkie szkolenia organizowane przez Pyramid Polska drugi rodzic wstęp wolny.

Aby uzyskać więcej informacji, zadzwoń (95) 71 411 09, napisz marek@pecs.com lub odwiedź naszą stronę www.pecs.com


Jak rozwijać komunikację funkcjonalną i mowę u dzieci? 
Mówi...ale czy się komunikuje?
Co najpierw? 
Redukowanie zachowań trudnych czy rozwijanie komunikacji funkcjonalnej?
Jak skutecznie rozwijać każdą nową umiejętnosć u dzieci autystycznych?


"Tu nie chodzi tylko o obrazki, tu chodzi o całą filozofię uczenia"
                            uczestnik Szkolenia Podstawowego PECS







wtorek, 1 maja 2012

Lekarstwo na autyzm ???

Naukowcy z Amerykańskiego Narodowego Instytutu Zdrowia Psychicznego i specjaliści z firmy farmaceutycznej „Pfizer” przetestowali na myszach preparat, pomagający łagodzić niektóre objawy autyzmu – takie jak problemy z komunikacją i tzw. zachowania powtarzalne.
Według słów jednej z autorek badań, Jill Silverman, po wstrzyknięciu preparatu o nazwie GRN-529, u myszy ustąpiły dwa symptomatyczne zachowania – nieustanne mycie się i skakanie. Oprócz tego gryzonie, które wcześniej stroniły od otoczenia, zaczęły wykazywać zainteresowanie innymi myszami.
Artykuł o badaniach, przeprowadzonych na myszach przy użyciu preparatu GRN-529, został opublikowany w czasopiśmie „Science Translational Medicine”.

wtorek, 17 kwietnia 2012

Integracja w polskiej szkole to mit. Szwankuje cały system - (artykuł z serwisu Gazeta Prawna.pl) P O L E C A M

Choć szkoły mają obowiązek udzielić dziecku ze specjalnymi potrzebami wszelkiej pomocy, rodzice muszą ją wyprosić. Winne są nie tylko one – szwankuje cały system edukacyjny.

Rodzice żalą się, że ich dzieci często przymusza się do nauki indywidualnej, czyli w domu. Byle tylko wypchnąć je z systemu.

Casting na dzieci

Teoretycznie szkoła rejonowa ma obowiązek przyjąć każdego ucznia – niezależnie, czy ma orzeczenie z poradni, czy nie. Co jednak zrobi rodzic, który po szczerej rozmowie z dyrekcją usłyszy, że nie otrzyma żadnego wsparcia i powinien znaleźć dostosowaną do jego potrzeb placówkę? Będzie szukał, bo chce dla dziecka jak najlepiej. A reakcje są różne: – Kiedy położyliśmy teczki z dokumentacją medyczną naszego syna w pobliskiej szkole, teoretycznie z oddziałami integracyjnymi, pani w sekretariacie wybuchnęła śmiechem i oddała nam papiery. Syna nie przyjęli – mówi Wojciech. W innej szkole pani dyrektor wyjaśniła mu, że nie mają odpowiedniej kadry, klasy są przepełnione i nie będzie to dobre miejsce dla dziecka, nawet z pogranicza autyzmu. Skarga w gminie niczego nie przyniosła. W efekcie Wojciech dowozi syna do szkoły w innym powiecie, zabiera mu to dwie godziny dziennie.
Miał szczęście, bo znalazł dobrą szkołę. A to nie jest proste. Ponieważ placówka przygotowana na przyjmowanie dzieci z orzeczeniami to towar deficytowy, sama określa reguły, ograniczając rodzicom możliwość wyboru. Niektóre urządzają tzw. castingi. Wybierają takich uczniów z niepełnosprawnością, którzy sprawiają jak najmniej kłopotów, a szkoła i gmina mają dzięki temu dowód, że realizują program.
Dramatyczną sytuację potwierdzają dane Systemu Informacji Oświatowej: wynika z nich, że blisko 160 tys. uczniów o specjalnych potrzebach edukacyjnych uczy się w szkołach specjalnych (do tych trafia 55 proc. uczniów, także tych, którzy by sobie poradzili w szkołach ogólnodostępnych) albo szkołach z klasami integracyjnymi. W dwu trzecich szkół nie ma ani jednego dziecka z orzeczeniem – tak przynajmniej wynika z ostatnich zestawień z 2010 r.

Brak współpracy z MEN

Nauczyciele często nie ukrywają, że ich zdaniem integracja to mit. Pytają, jak pracować z dzieckiem z nadpobudliwością albo agresją w klasie, tak by nie zaniedbać reszty uczniów. Przecież wystarczy jeden niegrzeczny, żeby uniemożliwić prowadzenie lekcji. Mają rację, jeżeli nie przejdzie się specjalistycznych szkoleń, szanse na odpowiednie poprowadzenie klasy z dzieckiem, które wymaga dodatkowej opieki, są niewielkie. Jednak dobra wola plus zdobyte umiejętności oraz współpraca z rodzicami mogą to umożliwić. Przekonał się o tym Wojciech, który choć musi wieźć syna do szkoły godzinę, nie żałuje, bo trafił na wspaniałą placówkę. Tutaj nauczyciele i dyrekcja rozmawiają z rodzicami, jego syn ma logopedę, terapię sensoryczną, a nawet dzięki programom unijnym ma specjalne zajęcia poświęcone poprawie umiejętności pisania. Ojciec martwi się jednak przyszłością – w szkole jest gimnazjum, ale liceum już nie.
Dane pokazują, że liczba dzieci z orzeczeniami w szkołach ponadgimnazjalnych jest znikoma. Poza oczywistymi barierami intelektualnymi wynika to m.in. z wypalenia rodziców zmęczonych walką o prawa edukacyjne dla swoich dzieci prowadzoną już od przedszkola. – Poza tym nie ma instytucji, która by ich
wsparła. Do której mogliby się zwrócić w przypadku kłopotów ze szkołą – mówi Kubicki. Teoretycznie taką rolę odgrywa kuratorium, które sprawuje nadzór nad pracą szkół. Ale jak wynika z raportu Agnieszki Dudzińskiej, która w zeszłym roku była rzecznikiem uczniów niepełnosprawnych, najwięcej problemów na szczeblu lokalnym przysporzyły jej w pracy kuratoria oświaty. Jak pisze, w teorii powołane do sprawowania nadzoru pedagogicznego, w praktyce instytucje te w wyjaśnianiu sprawy poprzestają z reguły na skontaktowaniu się ze szkołą, kontroli prawidłowości dokumentacji oraz na relacjach dyrektora i pedagoga szkolnego. Niezwykle rzadko wizytatorzy zadają sobie trud wysłuchania rodziców. I trudno się spodziewać, że coś się zmieni, jeżeli przykład idzie z góry. Dudzińska w raporcie wskazuje, że największy opór materii spotkał ich ze strony Ministerstwa Edukacji Narodowej: „MEN dawało nam do zrozumienia, że zna sygnalizowane przez nas problemy i wie, iż ich źródłem jest sposób naliczania, a zwłaszcza sposób wydatkowania części oświatowej subwencji ogólnej, nie wykazało jednak nigdy woli systemowego rozwiązania tych znanych sobie problemów”.

Milionowe straty

MEN wydaje ponad 3 mld zł na wsparcie dzieci ze specjalnymi potrzebami. To całkiem dużo. Dlaczego więc w większości szkół argument jest niezmiennie ten sam: nie mamy pieniędzy? Kłopotem jest fatalny sposób podziału subwencji. Bo MEN, owszem, przeznacza na ucznia w zależności od stopnia niepełnosprawności nawet do 44 tys. zł rocznie (na zwyczajnego ucznia idzie 4717 zł).
Problem w tym, że pieniądze trafiają do gminy, a nie do szkoły. Ta wrzuca je do jednego worka, z którego idą środki na pensje dla nauczycieli czy pokrycie kosztów remontu szkół. A ponieważ gminy mają mało pieniędzy, te zaoszczędzone na niepełnosprawnych uczniach często są ratunkiem dla podreperowania budżetu oświatowego. I nie zawsze są przeznaczane na logopedę czy dodatkowego nauczyciela na lekcji.
W efekcie jest tak, jak pisze jedna z matek na forum portalu „ABCD edukacji włączającej” – Orzeczenie z poradni psychologiczno-pedagogicznej dostaliśmy jakieś 2 lata temu. Na orzeczeniu o wczesnym wspomaganiu rozwoju mam pięknie napisane, że należy się mojemu dziecku rehabilitacja ruchowa, pedagog, psycholog, logopeda. I co? I nic – zwierza się. Dodaje, że w jej gminie nawet nie ma poradni. – Na moją prośbę o zatrudnienie takiej osoby, która może przychodzić też do nas do domu, jeśli nie mają lokalu, pani zbyła mnie. Nie ma kasy – pisze na forum matka. I prosi: – Dziewczyny, pomóżcie. Nie chcę im kolejny raz odpuścić. Płacę za terapie młodego kupę kasy. Nic nigdy nie dostaliśmy państwowo, chociaż wszystkie papiery mamy. Piszę podanie do gminy zajmującej się szkolnictwem i do wójta. Na jakie paragrafy mogę się powołać? Czy oni muszą, czy tylko mogą zapewnić mojemu dziecku wczesne wspomaganie rozwoju? – pyta. Prawo jest po stronie matki. To jednak nie wystarcza. Kobieta przygotowuje się do walki. A to dopiero początek, bo dziecko jest jeszcze w przedszkolu
Jednak wojny podjazdowe ze szkołą i nauczycielami są niekorzystne nie tylko dla dzieci i ich opiekunów, lecz także dla państwa. W ramach projektu Wszystko Jasne Stowarzyszenie Nie-Grzeczne Dzieci zapytało rodziców, ilu z nich zrezygnowało z pracy, bo zmusił ich do tego system edukacyjny. W tym roku uzyskali kilkanaście odpowiedzi twierdzących. Takich sygnałów było jednak dużo więcej. Szkoła – tak jak to było w przypadku Antka – wprost żąda obecności opiekuna. – Albo wzywa go tak często z prośbą, by zabrać dziecko, że praca staje się niemożliwa – mówi Magdalena Zawadzka. Niektóre placówki zmuszają do nauczania indywidualnego – to oznacza, że dziecko jest cały czas w domu, co zupełnie wyklucza aktywność zawodową jednego z opiekunów, najczęściej matki. Jak wynika z wyliczeń dokonanych w ramach projektu, suma, jaką państwo dokłada do rodziny, w której matka do ukończenia 60 lat zwalnia się z pracy i nabywa uprawnienia do świadczenia pielęgnacyjnego wynoszącego 520 zł, to 1 054 903 zł. – MEN daje pieniądze, które wspierają wadliwy system. W efekcie państwo dodatkowo do niego dopłaca – mówi Kubicki.

źródło: http://serwisy.gazetaprawna.pl/

niedziela, 15 kwietnia 2012

Przepisy ogólne o szkole i przedszkolu

Każde dziecko w Polsce, a więc również dziecko z autyzmem, ma prawo do nauki, wychowania i opieki odpowiednich do wieku i poziomu rozwoju (art. 1. Ustawy). Gwarantuje mu to Konstytucja RP oraz Konwencja o Prawach Dziecka, na której to akty prawne powołuje się we wstępie Ustawa o systemie oświaty.

Prawo to oznacza, że władze (administracja publiczna - gmina, miasto, powiat, Kuratorium Oświaty, Ministerstwo Edukacji Narodowej) mają obowiązek zapewnić dziecku odpowiednie warunki do nauki, wychowania i opieki: w przedszkolu, w szkole podstawowej, w gimnazjum, w szkole ponadgimnazjalnej ogólnokształcącej lub zawodowej.
  • Nauka do 18 roku życia jest obowiązkowa (art. 18 Ustawy). Dzieci niepełnosprawne w szkole specjalnej mają prawo do nauki do 24 roku życia.
  • Gmina ma obowiązek zapewnienia dzieciom niepełnosprawnym uczęszczającym do szkół publicznych bezpłatnego transportu i opieki w czasie przewozu.
  • Dzieci i młodzież ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi (niepełnosprawni) mają takie samo prawo do nauki, wychowania i opieki jak dzieci zdrowe.
  • Władze gminne i powiatowe wspólnie z Kuratorium Oświaty muszą zapewnić tym dzieciom warunki do nauki dostosowując programy nauczania, metody i organizację pracy przedszkoli i szkół do możliwości i potrzeb dzieci.
  • Dzieci niepełnosprawne mogą uczęszczać do przedszkoli i szkół masowych, integracyjnych albo specjalnych. Jeżeli w gminie nie ma przedszkola lub szkoły integracyjnej lub specjalnej, władze powinny zorganizować oddział integracyjny lub specjalny przy zwyczajnym przedszkolu, a klasę integracyjną lub specjalną przy zwyczajnej szkole podstawowej. Rodzice dzieci niepełnosprawnych mogą się tego domagać. Najlepiej będzie, jeżeli z takimi postulatami do gminy i powiatu wystąpi organizacja - np. stowarzyszenie rodziców niepełnosprawnych dzieci. Władze bardziej się liczą z organizacją niż z pojedynczymi osobami. Dobrze jest taką sprawą zainteresować radnych z Komisji Oświaty.
Kto prowadzi przedszkola i szkoły i kto je nadzoruje?
  • Publiczne przedszkola (w tym specjalne i integracyjne) prowadzi gmina (miasto). Szkoły podstawowe (w tym integracyjne) i gimnazja też prowadzi gmina (miasto). Publiczne szkoły specjalne (podstawowe i gimnazja) oraz wszystkie szkoły ponadgimnazjalne prowadzi powiat.
  • Nadzór pedagogiczny nad wszystkimi przedszkolami, szkołami i innymi placówkami oświatowymi prowadzi Kuratorium Oświaty i tam się trzeba odwoływać od decyzji niekorzystnych dla dziecka. W Kuratorium jest zawsze osoba, która pełni rolę rzecznika praw ucznia. Nie zawsze tak się to nazywa, czasem jest to wizytator, który podjął się tej funkcji, ale zawsze na życzenie rodziców lub samego dziecka w Kuratorium muszą tę osobę wskazać, a ona ma obowiązek zająć się sprawą.
Co warto wiedzieć?
  • Każdy urzędnik (dyrektor szkoły lub innej placówki publicznej też jest urzędnikiem) na nasze życzenie musi powiedzieć na podstawie, jakiego przepisu (jak przepis się nazywa i gdzie został ogłoszony) podejmuje decyzję, która dotyczy nas lub naszego dziecka oraz pokazać nam ten przepis (art. 61 Konstytucji RP).
  • Wszystkie decyzje, np. odmowa przyjęcia do przedszkola lub szkoły, lub decyzja o odpłatności za uczęszczanie dziecka do placówki muszą być wydawane na piśmie w ciągu dwóch tygodni. Są to decyzje administracyjne i można się od nich odwoływać na piśmie jednocześnie do Kuratorium Oświaty (bezpośrednio) i do Kolegium Odwoławczego Sejmiku Wojewódzkiego za pośrednictwem dyrektora placówki i Wydziału Oświaty Gminy, Miasta lub Powiatu. (Adres podadzą w Urzędzie Miasta, Gminy, Dzielnicy lub Powiatu). To znaczy, że odwołanie adresuje się do Kolegium, ale składa się we właściwym Wydziale Oświaty. Interweniując należy zawsze powoływać się na Ustawę o systemie oświaty z dnia 7 września 1991 roku z późniejszymi zmianami.
  • Dyrektor placówki ma obowiązek poinformować, w jaki sposób składa się odwołanie. Dyrektor placówki, ani Wydział Oświaty, nie może odmówić przyjęcia i przesłania odwołania. Do odwołania trzeba dołączyć kserokopię decyzji.
  • Jeżeli dyrektor placówki zwleka z odpowiedzią, można się zwrócić do burmistrza (lub prezydenta miasta) albo do Powiatowego Wydziału Oświaty, (jeżeli placówkę prowadzi Powiat) lub starosty. O interwencję można też prosić radnego (radną), najlepiej z Komisji Oświaty (lub o podobnej nazwie). O tym gdzie i kiedy można spotkać się z radnym, poinformują w Biurze Rady w Urzędzie Miasta, Gminy lub Dzielnicy.
Czy musimy płacić za naukę dziecka?
  • Publiczne przedszkola prowadzą bezpłatne nauczanie i wychowanie w zakresie, co najmniej podstaw programowych (znaczy to, że za 5 godzin dziennie opieki przedszkolnej nie wolno pobierać opłat, chyba, że w tym czasie prowadzone są jakieś zajęcia ponadprogramowe, np. rytmiczno-muzyczne - wówczas, jeżeli rodzice chcą, żeby ich dziecko z nich korzystało, muszą je opłacić).
  • Publiczna szkoła prowadzi bezpłatne nauczanie w zakresie ramowych planów nauczania. Opłaty można pobierać wyłącznie za zajęcia ponadprogramowe, które odbywają się na życzenie, lub, co najmniej za zgodą rodziców.
  • Ponieważ dziecko ma prawo do nauki, wychowania i opieki a władze mają obowiązek zapewnić warunki do realizacji tego prawa, rodzice nie mogą ponosić kosztów utrzymania dziecka w szkole lub przedszkolu z tego powodu, że mieszkają w innej gminie. To gminy mają się między sobą dogadać w sprawie ponoszenia kosztów za naukę dziecka.
  • W przedszkolach i szkołach można pobierać składki na Komitet Rodzicielski (Radę Szkoły), ale są one dobrowolne a ich wysokość powinna być ustanowiona wspólnie przez rodziców.
Wychowanie przedszkolne
  • Wychowanie przedszkolne obejmuje dzieci w wieku 3-6 lat. Dla dzieci niepełnosprawnych, zakwalifikowanych przez poradnię psychologiczno - pedagogiczną do szkoły specjalnej, okres wychowania przedszkolnego może być przedłużony do 10 roku życia dziecka. Nie wolno tego zrobić bez zgody rodziców.
  • Dziecko w wieku 6 lat ma prawo do rocznego przygotowania przedszkolnego (tzw. "zerówka"). Realizacja tego prawa jest obowiązkowym zadaniem gminy. Oznacza to, że gmina musi na życzenie rodziców zapewnić sześcioletniemu dziecku miejsce w "zerówce" na terenie przedszkola.
Obowiązek szkolny dziecka
Obowiązek szkolny dziecka rozpoczyna się w wieku 7 lat i trwa do 18 roku życia. W tym okresie dziecko musi się uczyć a władze muszą mu zapewnić warunki do nauki. Dzieci niepełnosprawne w szkole specjalnej mają prawo do nauki do 24 roku życia. 

Obowiązek szkolny dziecko spełnia przez:
  • uczęszczanie do szkoły podstawowej a po niej do gimnazjum (również integracyjnych)
  • uczęszczanie do szkoły specjalnej
  • uczęszczanie na zajęcia rewalidacyjno-wychowawcze organizowane przez specjalne, przygotowane do tego placówki (do takich placówek kwalifikują poradnie psychologiczno-pedagogiczne - szczegółowe zasady prowadzenia takich zajęć określa Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 30 stycznia 1997 roku (Dziennik Ustaw nr 14, poz. 76 z 18 lutego 1997 r.).
  • prowadzone przez nauczycieli nauczanie indywidualne.
  • Klasy (oddziały) dla dzieci z autyzmem
  • Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej w sprawie ramowych statutów publicznej sześcioletniej szkoły podstawowej, publicznego gimnazjum oraz publicznego przedszkola, z dnia 15 lutego 1999 roku (Dz. U. nr 14/99 poz.131), zmienione 10 grudnia 1999 roku (Dz. U. Nr 2/2000, poz. 20) określa liczbę uczniów, jaka powinna być w klasach szkolnych i oddziałach przedszkolnych dla dzieci z autyzmem. Można się na to Rozporządzenie (wraz ze zmianami) powoływać w rozmowach z dyrektorem szkoły lub przedszkola, w której mają być zorganizowane klasy dla dzieci z autyzmem a liczba dzieci w tych klasach byłaby większa.
  • W oddziale (klasie) szkoły specjalnej, lub w oddziale specjalnym szkoły ogólnodostępnej (zwyczajnej) dla uczniów z autyzmem i z niepełnosprawnościami sprzężonymi liczba uczniów winna wynosić 2? 4. Dotyczy to również przedszkola oraz gimnazjum specjalnego lub z oddziałami specjalnymi.
  • W klasie (oddziale) integracyjnej liczba uczniów (wychowanków) powinna wynosić (wg obecnie obowiązującego zarządzenia) od 15 do 20, w tym 3 do 5 niepełnosprawnych, ale w uzasadnionych przypadkach (np., gdy chodzi o dzieci z autyzmem) za zgodą kuratora oświaty, liczba dzieci może być mniejsza.
  • Dla uczniów, którzy muszą przebywać w szkole dłużej niż trwają lekcje, (np. z powodu pracy rodziców) szkoła winna zorganizować świetlicę. W świetlicy zajęcia muszą być prowadzone w grupach wychowawczych. Liczba uczniów w grupie wychowawczej w świetlicy w szkole specjalnej dla dzieci z autyzmem i niepełnosprawnościami sprzężonymi powinna wynosić, tak jak w klasie, od 2 do 4 uczniów.
Liczba nauczycieli w klasach dla dzieci z autyzmem

W szkołach specjalnych i w szkołach ogólnodostępnych z oddziałami specjalnymi dla uczniów z upośledzeniem umysłowym w stopniu umiarkowanym i znacznym, z niepełnosprawnością ruchową, z autyzmem i niepełnosprawnościami sprzężonymi w przedszkolu i w klasach I- IV powinna być zatrudniona pomoc nauczyciela (druga osoba, która będzie w czasie lekcji pomagała uczniom). W razie potrzeby szkoła może zatrudnić pomoc nauczyciela również w klasach V i VI a nawet w gimnazjum.

W klasach integracyjnych powinien być zatrudniony drugi nauczyciel z przygotowaniem do pracy w szkole specjalnej, żeby w czasie lekcji pomagać uczniom niepełnosprawnym.
Nauczanie indywidualne

Jeżeli w żadnej pobliskiej szkole nie ma klasy odpowiedniej dla dziecka, albo dziecko źle się w szkole czuje, rodzice mogą się zgodzić na indywidualne nauczanie. Indywidualne nauczanie może się odbywać w domu albo na terenie szkoły. Dziecko ma wtedy kontakt z rówieśnikami i stopniowo może być włączane do zajęć w klasie, razem z innymi dziećmi. Np. na lekcjach plastyki.

Zezwolenie na zajęcia indywidualne wydaje dyrektor szkoły, do której dziecko powinno uczęszczać. Dyrektor musi też zapewnić i opłacić nauczycieli prowadzących zajęcia. Dziecko, które ma przyznane nauczanie indywidualne, otrzymuje świadectwo ukończenia klasy lub szkoły na podstawie egzaminów klasyfikacyjnych przeprowadzonych przez szkołę, do której dziecko powinno uczęszczać. Egzaminy powinny być zorganizowane w sposób dostosowany do możliwości i stopnia rozwoju dziecka.

Nauczanie indywidualne dyrektor może przyznać dziecku wyłącznie na wniosek rodziców i z ich zgodą. Jeżeli rodzice nie wyrażą na to zgody, dyrektor szkoły, do której dziecko powinno uczęszczać musi zapewnić dziecku warunki do nauki na terenie placówki oświatowej.
Dostosowanie treści nauczania do możliwości ucznia

W art. 1 Ustawy o systemie oświaty jest napisane, że "System oświaty zapewnia w szczególności: .....4) Dostosowanie treści, metod i organizacji nauczania do możliwości psychofizycznych uczniów....", a w art. 66, że "Na wniosek rodziców albo pełnoletniego ucznia dyrektor szkoły, po zasięgnięciu opinii rady pedagogicznej i poradni psychologiczno-pedagogicznej może zezwolić uczniowi na indywidualny program lub tok nauki ...
 Jeżeli dziecko z autyzmem ma kłopoty z opanowaniem niektórych przedmiotów, można się zwrócić do dyrektora szkoły o zgodę na indywidualny program lub tok nauki. Dobrze jest do wniosku dołączyć zaświadczenie z poradni, pod której opieką jest dziecko, uzasadniające, dlaczego dziecko potrzebuje indywidualnego programu lub toku nauki.
Szczegółowe informacje na temat załatwiania indywidualnych programów i toku nauki zawarte są w Zarządzeniu Ministra Edukacji Narodowej z dnia 27. 04. 92 r. (Monitor Polski z dn. 16. 05. 92 r.)
Informacje dodatkowe

W Ustawie o systemie oświaty jest napisane, że Minister Edukacji Narodowej określa w drodze rozporządzenia zasady organizowania opieki nad uczniami niepełnosprawnymi, kształcenia tych uczniów w ogólnodostępnych i integracyjnych szkołach i placówkach oraz zasady organizacji kształcenia specjalnego (art. 22, ust. 1, punkt 9 Ustawy).

Obecnie obowiązuje jeszcze stare Zarządzenie Ministra Edukacji Narodowej Nr 29 z dnia 4 października 1993 roku w sprawie zasad organizowania opieki nad uczniami niepełnosprawnymi, ich kształcenia w ogólnodostępnych i integracyjnych publicznych przedszkolach, szkołach i placówkach oraz organizacji kształcenia specjalnego (Dziennik Urzędowy Ministerstwa Edukacji Narodowej Nr 9 z dnia 15 października 1993 roku). W związku z reformą oświaty potrzebne nowe zarządzenie na ten temat?! Napiszemy o nim, jak tylko się ukaże.
Możliwość korzystania z usług rehabilitacyjnych
Wprowadzenie
Waszemu dziecku należą się zajęcia usprawniające prowadzone przez przygotowaną do tego fachowo osobę, (jeżeli nie ma zapewnionej wystarczającej pomocy w innych instytucjach).

Mówi o tym Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Socjalnej z dnia 18 grudnia 1996 roku (wydane na podstawie art. 18 ustawy z dnia 29 listopada 1990 r. o pomocy społecznej i utrzymane w mocy zgodnie z art. 50 obowiązującej od 1 maja 2004r. ustawy z dn. 12 marca 2004r. o pomocy społecznej). 
Zajęcia takie w Rozporządzeniu nazywają się "specjalistycznymi usługami opiekuńczymi". 
O potrzebie przyznania usług, decyduje lekarz specjalista prowadzący dziecko, wydając odpowiednie skierowanie. W skierowaniu lekarz powinien napisać, że prosi o przyznanie dziecku specjalistycznych usług opiekuńczych w wymiarze ... godzin tygodniowo. Powinien też określić ich rodzaj (w Rozporządzeniu są wymienione rodzaje tych usług).
Podstawa prawna

ROZPORZĄDZENIE MINISTRA PRACY I POLITYKI SOCJALNEJ z dnia 18 grudnia 1996 r. w sprawie rodzajów specjalistycznych usług opiekuńczych oraz kwalifikacji osób świadczących takie usługi dla osób z zaburzeniami psychicznymi, zasad i trybu ustalania i pobierania opłat za te usługi, jak również warunków częściowego lub całkowitego zwolnienia od opłat.

środa, 7 marca 2012

Chory biznas na chorych dzieciach - artykuł z "Przekroju", czy warto było go przeczytać oceń sam.



Leczeniem niepełnosprawnych dzieci w Polsce coraz częściej zajmują się szarlatani. Sprzyja im ignorancja lekarzy, psychologów i pedagogów. A także obojętność lub głupota urzędników, bo to państwo finansuje groźną w skutkach pseudonaukę.


Grześ z Olsztyna, lat sześć, diagnoza: dziecięce porażenie mózgowe. Metodą Domana-Delacato prowadzony był przez dwa i pół roku. Terapeuci obiecali rodzicom „naprawić uszkodzone komórki mózgu” ich syna. Zanoszącego się płaczem Grzesia zmuszali do stania na głowie, pełzania, pokonywania na czworakach do kilkuset metrów dziennie. Kilkadziesiąt razy w ciągu dnia rodzice (zgodnie z zaleceniami) podduszali Grzesia, zakładając mu maseczkę i zmuszając do wdychania powietrza ze zwiększoną ilością CO2. Do tego dieta: mało płynów, glukozy, nabiału. I końskie dawki witamin. Mimo to uszkodzone komórki mózgu Grzesia się nie naprawiły.

Kamila z Ostrowa Wielkopolskiego, lat osiem, autyzm plus słabe napięcie mięśniowe. Terapia? Odtruwanie z rtęci przez dożylne podawanie związków, które mają wypłukać z organizmu metale ciężkie. Leczona akupresurą i bańkami chińskimi, odrobaczana, faszerowana sekretyną (hormon tkankowy) i suplementami z Niemiec i USA. We wczesnym dzieciństwie zmuszana do wykonywania bolesnych ćwiczeń – zgodnie z metodą Vojty. Do dziś, gdy matka zbyt gwałtownie zbliża rękę do jej głowy, Kamila ze strachu wybucha płaczem.

Tomek z Krakowa, lat dwanaście, zespół Downa. Leczony wyciągiem z grasicy, hormonami tarczycy, homeopatią, megadawkami witamin. Bez pozytywnych efektów.

Skuteczność terapii, które przeszli Grześ, Kamila i Tomek (i którym poddawane są dziesiątki tysięcy niepełnosprawnych polskich dzieci), nie jest potwierdzona przekonującymi dowodami naukowymi. I choć na Zachodzie oprotestowały ją stowarzyszenia naukowe (takie jak Amerykańska Akademia Pediatrii i Francuska Narodowa Akademia Medyczna), to i tam zrozpaczeni rodzice krążą po gabinetach terapeutów, szukając nadziei na wyleczenie.

Również w Polsce stosowane są w publicznych oraz prywatnych szpitalach i poradniach, w finansowanych przez państwo ośrodkach rehabilitacyjnych, jak ten w Szklarach Górnych i Gdyni. O cudownych terapiach piszą pracownicy Instytutu Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego oraz wrocławskiej AWF2. Pseudometody leczenia dzieci wykładane są na wyższych uczelniach, wystarczy przejrzeć programy studiów Śląskiej Akademii Medycznej, Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej i Uniwersytetu Gdańskiego. Szkolenia z wymienionych metod wielokrotnie organizowało podległe Ministerstwu Edukacji Narodowej Centrum Pomocy Psychologiczno-Pedagogicznej.

– Jeśli terapueta ma certyfikaty i należy do stowarzyszenia terapeutów, jest kontrolowany przez superwizorów. A skoro jego terapia nie budzi wątpliwości konsultantów medycznych, nie ma powodu, by mu czegoś zakazywać lub cokolwiek utrudniać – usłyszałam w biurze prasowym Ministerstwa Zdrowia.

I nie ma znaczenia, że w Polsce każdy może założyć stowarzyszenie terapeutyczne. Że z braku rozwiązań prawnych każdy może zostać terapeutą dzieci, każdy może głosić nową, rewolucyjną teorię ich uzdrawiania. Lekarz i psycholog, kosmetyczka i były masarz, który w Krakowie leczy dzieci uzdrawiającymi masażami i dźwiękiem misek.

Opłata za nadzieję
– W Polsce mało komu zależy, by leczyć niepełnosprawne dzieci według sprawdzonych na świecie wysokich standardów – wyjaśnia doktor Maria Król, matka syna z porażeniem mózgowym, lekarka i dyrektorka Ośrodka Rehabilitacyjno-Terapeutycznego dla Dzieci Niepełnosprawnych w Zamościu (prowadzi go Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym „Krok za Krokiem”). To jeden z nielicznych w Polsce ośrodków, w którym wprowadzono czytelne standardy opieki nad dzieckiem z wczesnym uszkodzeniem mózgu i w którym nie stosuje się psuedonaukowych terapii.

Doktor Tomasz Witkowski , psycholog z Wrocławia, były wykładowca na Uniwersytecie Wrocławskim i w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej, autor artykułów publikowanych w renomowanych czasopismach, jak „British Journal of Social Psychology”, jest jednym z niewielu polskich naukowców, który wypowiedział wojnę pseudoterapiom. – To bezkarny i straszny biznes – ocenia pseudoterapie dziecięce Witkowski. – Straszny, bo karmi się wielkimi złudzeniami i wielkim nieszczęściem.

Agata Nowicka, mama autystycznej ośmioletniej Kamili z Ostrowa Wielkopolskiego, zastanawia się dziś głośno, dlaczego omamili ją „cudotwórcy”, którzy obiecywali jej uzdrowienie córki. – Gdy rodzi się ciężko chore dziecko, rodziców trzyma przy życiu nadzieja – wyjaśnia „Przekrojowi” matka. – Nie myślą racjonalnie, są zrozpaczeni, niepewni przyszłości i najczęściej pozostawieni sami sobie. Wtedy pojawiają się ci, którzy na talerzu przynoszą rozwiązanie. Mówią: „Za dwa, najpóźniej trzy lata twoje dziecko będzie zdrowe”. Rzecz jasna, za opłatą.

A za jedną, trwającą kilkanaście sesji terapię rodzice płacą od półtora do nawet ośmiu tysięcy złotych.

Na ławie oskarżonych o tolerowanie pseudoterapii mama Kamili chciałaby dziś posadzić państwo. Za to, że wbrew obietnicom, wbrew konwencji ONZ o prawach osób niepełnosprawnych z 2006 roku (nieratyfikowana przez Polskę do dziś, zapewnia chorym dzieciom równouprawnienie ze zdrowymi dziećmi) w naszym kraju nie wypracowano spójnego systemu pomocy niepełnosprawnym maluchom. Formalnie, zgodnie z ustawą z 1991 roku o systemie oświaty, o taką pomoc powinny zadbać samorządy. To one mają opracować dla dziecka plan edukacji i rehabilitacji, zapewnić mu dostęp do odpowiednich specjalistów. O ile, rzecz jasna, rehabilitacja jest konieczna i możliwa. Ale samorządy tego nie robią, a subwencję przeznaczoną od państwa na rozwój dzieci wydają często na inne cele.

– Urzędnicy w większości polskich powiatów nie wiedzą, ile mają na swoim terenie niepełnosprawnych dzieci. O specjalistów rodzice muszą zabiegać sami, najczęściej przemierzając dziesiątki, jeśli nie setki kilometrów do poradni lub wyspecjalizowanych ośrodków – od neurologa do logopedy, od logopedy do fizjoterapeuty. Po to, by każdy postawił odmienną, a bywa, że sprzeczną z wcześniejszymi diagnozę. Dając często nierealistyczne zalecenia – mówi doktor Maria Król z ośrodka w Zamościu, który – co jest wyjątkiem – zapewnia edukację i rehabilitację w jednym miejscu aż stu podopiecznym. Tak jak na Zachodzie czy choćby w Finlandii, gdzie ponad 80 procent niepełnosprawnych dzieci chodzi do przedszkola i szkoły, a te dbają o sprawdzoną oraz poddawaną pełnej kontroli publicznej rehabilitację.

Doktor Król od lat problemem braku dostępu niepełnosprawnych dzieci do systemowej pomocy próbuje zainteresować kolejne rządy. Pracuje w zespołach eksperckich przy ministrze edukacji, organizuje konferencje, a także akcje protestacyjne, które mają sprawić, że kiedyś niepełnosprawne dzieci będą miały taki sam dostęp do dóbr publicznych jak zdrowe.

Podduszanie (Metoda Domana-Delacato)
W wydanej w ubiegłym roku „Zakazanej psychologii” doktor Witkowski wypunktował nienaukowe metody stosowane w terapii dorosłych. Obecnie pisze drugi tom książki, w którym bierze pod lupę leczenie dzieci.

Bez trudu odnalazł nie tylko dziesiątki instytucji i osób, które stosują metodę Domana--Delacato, ale także wiele przypadków popierania jej i finansowania przez państwo.
Przede wszystkim założoną na początku lat 90. fundację Daj Szansę z Torunia (sprowadziła metodę D-D do Polski) i jej instytut terapeutyczny, który latami korzystał ze środków Państwowego Funduszu Osób Niepełnosprawnych i podpisywał kontrakty z nieistniejącą już Kasą Chorych.

Z jakich powodów metoda Glenna Domana i jego współpracownika Carla H. Delacaty, stworzona przez amerykańskich naukowców ponad pół wieku temu, naraziła się Witkowskiemu? Z tych samych, dla których nie chce o niej słyszeć Amerykańska Akademia Pediatrii. Szacowne ciało wielokrotnie ostrzegało, że metoda „jest oparta na przestarzałej i uproszczonej teorii rozwoju mózgu”. Jak również „wymagania i oczekiwania kierowane w stosunku do rodzin są tak ogromne, że w niektórych przypadkach mogą zostać znacznie nadwerężone ich źródła dochodów, a relacje rodzinne poddane silnej presji”.
O jaką presję chodzi?

– Ciężar terapii przenoszony jest tu na rodziców – wyjaśnia Witkowski. – To oni za pomocą karkołomnej pracy z dzieckiem, przez wielogodzinne, codzienne dręczenie mają sprawić, że z ułomnego członka społeczeństwa zamieni się ono w geniusza.
Zacytujmy samego Glenna Domana. Zapewnia: „Nasze indywidualne genetyczne możliwości są takie same jak możliwości Leonarda, Szekspira, Mozarta, Michała Anioła, Edisona i Einsteina. Cała inteligencja jest produktem środowiska”.

Jak uwolnić te możliwości? Na przykład przez zmuszanie dziecka do pełzania, chodzenia na czworakach, podduszanie dwutlenkiem węgla przez 30–120 sekund powtarzane od kilkunastu do kilkudziesięciu razy dziennie. Podduszanie ma poprawiać krążenie, obniżyć nadmierne napięcie mięśni i pomóc w opanowywaniu ruchów mimowolnych. I to niezależnie od tego, na jaką przypadłość cierpią dzieci. – To metoda nieskuteczna, która nie dość, że opiera się na wątpliwych założeniach funkcjonowania mózgu, to jeszcze wrzuca do jednego worka dzieci, których problemy wynikają z różnych przyczyn i wymagają innego traktowania, na przykład z różnego typu uszkodzeniami neurologicznymi lub genetycznymi – wyjaśnia profesor Ewa Pisula z Katedry Psychologii Rehabilitacyjnej Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, autorka wielu publikacji na temat autyzmu.

Tymczasem terapeuci Domana twierdzą, że znają sporo przykładów wyjścia z najcięższych nawet form dziecięcego autyzmu. Profesor Pisula wyjaśnia jednak, że zaburzenia autystyczne obejmują także wiele łagodniejszych form. I że czasem „cudowne uzdrowienia” to wynik postawionej wcześniej błędnej diagnozy: na przykład dziecko podejrzewane o skomplikowaną odmianę autyzmu w rzeczywistości może mieć jedynie cechy autystyczne.

Hamak i kamizelka (Metoda integracji sensorycznej)
Od kilku lat w Polsce popularna jest metoda integracji sensorycznej, którą pod koniec lat 60. ubiegłego stulecia opracowała doktor Jean Ayres, terapeutka zajęciowa z Los Angeles. Poddawane są jej dzieci autystyczne, z porażeniem mózgowym i z zespołem Downa.

Integracja sensoryczna wychodzi z założenia, że różne zmysły bezpośrednio na siebie oddziałują. Jeśli integracja zmysłów nie jest u dziecka zaburzona, potrafi ono odpowiednio reagować na określoną sytuację, na przykład wsiąść na nowy typ rowerka bez pomocy oraz podpowiedzi i z niego zsiąść. Dzieci z zaburzoną integracją zmysłów bywają za to nadwrażliwe na bodźce dotykowe, mają problemy z koncentracją lub koordynacją ruchów. Ćwiczą więc, spacerując po matach, zjeżdżając ze zjeżdżalni, huśtając się i bujając w hamaku. Do tego dochodzi szczotkowanie ciała specjalnymi szczoteczkami terapeutycznymi i uciskanie stawów.

Co jest wyjątkowego w metodzie zwanej integracją sensoryczną, skoro chcą jej się dziś uczyć wszyscy terapeuci od Ustki po Gorlice? Skoro Ministerstwo Edukacji Narodowej na wyposażenie publicznych ośrodków, poradni i gabinetów w sprzęt niezbędny do tej terapii wydało trzy lata temu sześć milionów złotych? Dziś nawet nie wiadomo, kto kupił hamaki, maty i pledy oraz tak zwane kamizelki obciążone. Te ostatnie przeznaczone są głównie dla maluchów z ADHD, by swoim ciężarem studziły ich hiperaktywność. Tymczasem przeprowadzone w latach 2008–2009 badania naukowców z Macquarie University w Australii wykazały, że kamizelki w leczeniu hiperaktywności są nieprzydatne. – Zmienili się ludzie, departamenty, nie jesteśmy w stanie odnaleźć osób odpowiedzialnych za tamte wydatki – słyszę w biurze prasowym MEN.

– Nie mamy jednoznacznych dowodów na to, że integracja sensoryczna poprawia funkcjonowanie dziecka – twierdzi profesor Ewa Pisula. – Wręcz przeciwnie, istnieją obawy, że w określonych sytuacjach może je nawet pogarszać.

Wie o tym doskonale Katarzyna z Warszawy, mama 12-letniego Jasia z porażeniem mózgowym. – Bujanie mojego synka w hamaku w gabinecie SI skończyło się pilną wizytą u ortopedy – wspomina. – Nikt nie sprawdził wcześniej, że Jaś ma bardzo słabe kości.

Dlaczego terapeuta tak nieostrożnie potraktował Jasia? Bo zapewne nie miał – i wciąż nie ma – pojęcia o tym, jak niebezpieczne może być dla dziecka stosowanie metody niezweryfikowanej medycznie. Za to już osiem lat temu światowej sławy badaczka autyzmu, profesor Patricia Howlin z Instytutu Psychiatrii Królewskiego College’u w Londynie (powołująca się na analizy Stanowego Departamentu Zdrowia w Nowym Jorku dotyczące efektywności metod terapii osób z autyzmem), stwierdziła, że integracja sensoryczna nie jest skuteczna.

Bolesne uciskanie (Metoda Vojty)
Za pomocą terapii Czecha Václava Vojty leczone są dzieci z porażeniem mózgowym, autyzmem, a także z zespołem Downa, jeśli nie są sprawne ruchowo. W uproszczeniu metoda polega na uciskaniu określonych punktów ciała dziecka, by przyjąć pozycję, z której będzie chciało się wyzwolić. Pozycję siłą utrwala terapeuta lub matka. W końcu dziecko uwalnia się, wykonując przy tym oczekiwany ruch, na przykład obrót. Problem w tym, że z reguły mały pacjent uwalnia się z pozycji z płaczem, bo zarówno uciski, jak i ćwiczenia sprawiają mu ból.

Metoda Vojty została ujęta przez Ministerstwo Zdrowia w projekcie gwarantowanego koszyka świadczeń rehabilitacyjnych na rok 2010. Doktor Maria Król w proteście wysłanym do resortu zdrowia przypomniała, że ta metoda jest jedną z najbardziej kontrowersyjnych i jedną z najmniej udokumentowanych.

I choć rozporządzenie zmodyfikowano i zapis o terapii Vojty skreślono (w zamian jest ogólnie potraktowana rehabilitacja dzieci z zaburzeniami wieku rozwojowego), nie oznacza to, że bolesnych ćwiczeń nie sfinansuje w tym roku Narodowy Fundusz Zdrowia jako płatnik świadczeń gwarantowanych przez resort. Bo – jak wyjaśnił mi w oficjalnym piśmie Piotr Olechno, rzecznik ministra zdrowia – „rehabilitacja dzieci z zaburzeniami wieku rozwojowego (...) umożliwia realizację wielospecjalistycznej, kompleksowej rehabilitacji dzieci zagrożonych nieprawidłowym rozwojem psychomotorycznym (...) oraz dzieci o zaburzonym rozwoju psychomotorycznym”. Bo – jak dowiedziałam się jeszcze w biurze prasowym Ministerstwa Zdrowia – to rehabilitant wybiera dziś metodę, według której chce pracować z dzieckiem, a państwo tylko ją opłaca. Terapią Vojty „leczy” się więc dziś dzieci w zaciszu komercyjnych gabinetów i w szanowanych klinikach, na przykład w Klinice Intensywnej Terapii i Patologii Noworodka w Katowicach.

– W obszernych bazach naukowych artykułów medycznych i psychologicznych znalazłem zaledwie kilkanaście prac poświęconych metodzie Vojty – mówi doktor Witkowski. Najwięcej kontrowersji budzi wśród lekarzy zajmujących się mózgowym porażeniem dziecięcym (MPDz). – Jest bierna, dziecko nie uczy się ruchów, które mają sens. Poza tym codzienna praktyka tego rodzaju procederu stawia pod znakiem zapytania rozwój emocjonalny dziecka w relacji z matką, która regularnie zadaje mu ból – zapewnia mnie doktor Zofia Kułakowska, neuropediatra z warszawskiego Instytutu Matki i Dziecka.

imnastykuj mózg (Kinezjologia edukacyjna)
O kręceniu w powietrzu leniwych ósemek, co ma umożliwić dzieciom rozwinięcie ich potencjalnych możliwości zablokowanych w ciele, pisaliśmy już w „Przekroju” („Pola psychościemy”, 44/2009). Także o tym, że w 2004 roku Centrum Pomocy Psychologiczno-Pedagogicznej MEN (obecnie ORE) włączyło kinezjologię edukacyjną do programu szkolenia psychologów, pedagogów, nauczycieli i rodziców. Na poziomie podstawowym „gimnastyki mózgu” do dziś przeszkolono 50 tysięcy opiekunów dziecięcych, a ponad 60 szkół podpisało umowę ze Stowarzyszeniem Kinezjologów Edukacyjnych na scenariusze zajęć. Często z dziećmi upośledzonymi. Pisaliśmy też, że w 2006 roku Komitet Neurobiologii PAN uznał założenia metody za sprzeczne z wiedzą na temat funkcjonowania mózgu.

I co? I nic. Metoda Dennisona pozostaje jedną z najpopularniejszych terapii. – Podobnie jak metoda Domana-Delacato, którą leczy się niepełnosprawne dzieci w wielu publicznych ośrodkach za publiczne pieniądze – mówi doktor Tomasz Witkowski.
W tym samym mieście niepełnosprawne dzieci mają dostęp do wrocławskiego modelu usprawniania. Reklamowany jest przez autorkę, profesor Ludwikę Sadowską, kierownika Samodzielnej Pracowni Rehabilitacji Rozwojowej Akademii Medycznej we Wrocławiu, jako metoda systematycznej i pewnej stymulacji prawidłowego rozwoju dziecka. Przez model ten przewijają się wszystkie najmodniejsze wczoraj i dziś pseudoterapie, także te opisane wyżej: metody Domana-Delacato oraz Vojty, teoria integracji sensorycznej i kinezjologia edukacyjna.

WMU to dowód na to, jak głęboko pseudonauka przeżarła placówki naukowe. Jeszcze pięć lat temu profesor Sadowska leczyła niepełnosprawne dzieci hormonem grasicy, mimo że już w 1992 roku Komisja Genetyki Człowieka Polskiej Akademii Nauk uznała, że nie ma jakichkolwiek przesłanek do takich kuracji.

Na naszą prośbę profesor Limon, który wtedy przewodniczył komisji, przyjrzał się WMU.
I nie rozumie powodów, dla których teraz profesor Sadowska podaje wszystkim dzieciom z zespołem Downa kolejny hormon, tym razem tarczycy. – To błąd – irytuje się naukowiec. – Powinny go dostawać jedynie te, u których stwierdzono niedoczynność tarczycy. Według moich danych tylko około 25–30 procent dzieci zespołem Downa wymaga podawania hormonu tarczycy!

Jego zdziwienie budzą też serwowane małym pacjentom potężne dawki witamin. – Kuracje megawitaminowe znane są od lat – przyznaje profesor. – Ale nieznane są efekty takich kuracji. Wiemy jednak, że wysokie dawki niektórych witamin są szkodliwe.
Profesor Sadowska uważa, że łykane garściami witaminy dobrze robią jej podopiecznym. – Nabierają sił, mają więcej energii, bardzo często znikają im też zajady – zapewnia.

Stracone złudzenia
Doktor Tomasz Witkowski w przygotowywanej do druku książce tych, którzy propagują niesprawdzone metody leczenia dzieci i obiecują cuda, nazywa wprost „hienami”.

Ich ofiarom radzi jedno: czasem najlepszą terapią dla dziecka i jego rodziców jest zaprzestanie terapii. Lub przynajmniej poprzestanie na tych metodach, które – choć mało spektakularne – są sprawdzone. Należą do nich na przykład stosowane z powodzeniem od lat metody rehabilitacji czy wielokrotnie przebadane, oparte na dowodach naukowych terapie behawioralne i behawioralno-poznawcze, które sprawdzają się na przykład u dzieci autystycznych. W uproszczeniu polegają na kształtowaniu za pomocą nagród (łakocie, zabawki) takich zachowań, które umożliwią dziecku sprawniejsze funkcjonowanie w świecie. Wzmacnianie nagrodami poprawnych form aktywności malucha (na przykład zamiast pluć i gryźć – bawimy się wesoło z mamą) sprawia, że w krótkim czasie robi postępy. Co ciekawe, dopiero od tego roku NFZ zdecydował się je refundować (do tej pory rodzice płacili za nie z własnej kieszeni).

– Przez lata biegałam od gabinetu do gabinetu, by szukać cienia nadziei – wspomina ze smutkiem w głosie Agata, mama ośmioletniej Kamili z autyzmem. – Zostawiałam w tych gabinetach dziecko bez jakiejkolwiek kontroli. Maseczkowałam córeczkę, faszerowałam świństwami, bo każda terapia miała być wybawieniem. Wydałam fortunę. Straciłam dwa mieszkania i męża, który nie zniósł mojego uporu.

Dopiero niedawno, siedem lat po urodzeniu córki, Agata przestała odwiedzać gabinety. I zobaczyła Kamilę taką, jaka jest. Ujrzała zmęczone, przerażone i udręczone nieustającym wysiłkiem dziecko. I pierwszy raz od wielu miesięcy je przytuliła. Wiedziała, że tracąc złudzenia, zyskuje wreszcie spokój, że może wreszcie skupić się nie na bezskutecznym leczeniu córki, ale na córce.


Autor: Anna Szulc „Przekrój” 05/2010
źródło: http://przekroj.pl

niedziela, 12 lutego 2012

Zrozumieć ucznia z z.Aspergera (porady dla nauczycieli)

Dzieci dotknięte zespołem Aspergera tak łatwo zniechęcają się pod wpływem działania stresorów środowiskowych i wykazują tak głębokie upośledzenie zdolności do tworzenia więzi międzyludzkich, że nie dziwi stwierdzenie, iż sprawiają wrażenie osób „delikatnych, podatnych na zranienie i żałośnie dziecinnych” (Wing, 1981, s. 117). Everard (1976) napisał, że gdy porówna się tych chłopców i dziewczęta z ich zdrowymi rówieśnikami, „rzuca się w oczy, jak bardzo są oni różni – ma się świadomość olbrzymiego wysiłku, jaki będą musieli podjąć, by móc żyć w świecie, w którym dla nikogo nie czyni się wyjątków – w świecie, do którego wymagań mają się dostosować.” (s. 2)
Nauczyciele mogą odegrać istotną rolę, jeżeli chodzi o pomoc dzieciom z zespołem Aspergera, które mają stawić czoła otaczającemu je światu. Ponieważ dzieci cierpiące na zespół Aspergera często nie są w stanie wyrazić swoich obaw i niepokojów, to od odgrywających ważne role w ich życiu dorosłych zależy, czy uznają one za warte wysiłku porzucenie swojego bezpiecznego świata wewnętrznych fantazji na rzecz niepewności świata zewnętrznego. Profesjonaliści pracujący z tymi dziewczętami i chłopcami w szkołach muszą zapewnić im zewnętrzną strukturę, organizację oraz stabilność, której tym dzieciom brakuje. W przypadku jednostek cierpiących na zespół Aspergera niezwykle ważne jest stosowanie kreatywnych strategii nauczania – nie tylko wspieranie sukcesów w nauce, lecz również udzielanie dzieciom pomocy, dzięki której poczują się mniej odizolowane od innych istot ludzkich, pomocy, dzięki której zwykłe wymagania stawiane przez codzienne życie nie będą już ich tak onieśmielać.
  1. Osoby cierpiące na autyzm mają kłopoty z umiejętnościami organizacyjnymi, niezależnie od wykazywanego poziomu inteligencji lub wieku. Nawet dotknięty autyzmem uczeń „piątkowy”, posiadający fotograficzną pamięć, może nie być w stanie zapamiętać, że na zajęcia trzeba przynieść ołówek – może mieć też kłopoty z zapamiętaniem ostatecznego terminu oddania pracy pisemnej. W takich przypadkach należy zapewnić uczniowi pomoc – w możliwie jak najmniej restrykcyjny sposób. Realizowane strategie mogą obejmować umieszczenie przez ucznia rysunku ołówka na okładce zeszytu czy prowadzenie listy zadań, które ma wykonać w domu. Zawsze chwal ucznia, który już pamięta o czymś, o czym wcześniej zapominał. Nigdy nie oczerniaj go ani nie „męcz”, gdy mu się to nie uda. Przeprowadzenie wykładu na ten temat nie tylko NIE pomoże, ale często tylko pogorszy problem. Uczeń może zacząć wierzyć, iż nie potrafizapamiętać, że musi przynieść na zajęcia wymagane rzeczy.
Uczniowie ci często wydają się mieć najschludniejsze bądź najbardziej nieuporządkowane ławki lub szafki szkolne. Uczeń siedzący przy ławce, na której panuje największy bałagan, będzie potrzebował twojej pomocy – będziesz musiał pomóc mu często sprzątać ławkę lub szafkę, tak by mógł znaleźć potrzebne rzeczy. Po prostu pamiętaj, że bałagan prawdopodobnie nie jest jego świadomym wyborem. Najprawdopodobniej nie jest w stanie wykonać tego rodzaju zadania organizacyjnego bez uprzedniego specjalnego przeszkolenia. Próbuj uczyć go umiejętności organizacyjnych posuwając się naprzód małymi, konkretnymi krokami.
  1. Osoby dotknięte autyzmem mają problemy z myśleniem abstrakcyjnym i pojęciowym. Niektóre z nich mogą w końcu nauczyć się myślenia abstrakcyjnego, jednak pozostałe nie nauczą się tego nigdy. Gdy konieczne jest zastosowanie pojęć abstrakcyjnych, wykorzystuj wskazówki wizualne, takie jak rysunki czy słowo pisane, wspomagając rozumienie abstrakcyjnych idei. Unikaj zadawania niejasnych pytań, takich jak „Dlaczego to zrobiłeś?”. Zamiast tego powiedz „Nie podobało mi się, kiedy gwałtownie zamknąłeś książkę, gdy powiedziałem, że czas na ćwiczenia gimnastyczne. Następnym razem ostrożnie odłóż książkę i powiedz mi, że jesteś zły. Czy chciałeś pokazać mi, że nie chcesz iść na salę gimnastyczną, czy że nie chcesz przerywać czytania?” Unikaj zadawania pytań opisowych. Bądź tak konkretny, jak to tylko możliwe we wszystkich twoich interakcjach z tymi uczniami.
  2. Każdy przypadek zwiększenia intensywności nietypowych lub trudnych do zaakceptowania zachowań wskazuje prawdopodobnie na zwiększenie poziomu stresu. Niekiedy stres jest powodowany przez uczucie utraty kontroli. Nieraz stres zostanie złagodzony jedynie wówczas, gdy uczeń fizycznie usunie się spod wpływu stresującego zdarzenia czy sytuacji. Jeżeli tak się stanie, należy opracować program, który pomoże uczniowi wrócić do  stresującej sytuacji lub pozostać pod jej wpływem. Gdy tak się stanie, przydatne może okazać się posiadanie „bezpiecznego miejsca” bądź kontakt z „bezpieczną osobą”.
  3. Nie traktuj złego zachowania zbyt osobiście. Dobrze funkcjonująca osoba dotknięta autyzmem nie jest człowiekiem skłonnym do manipulacji i spiskowania, próbującym utrudnić ci życie. Osoby takie rzadko, jeżeli w ogóle, są w stanie dopuszczać się manipulacji. Złe zachowanie jest zwykle efektem starań zmierzających do wyjścia cało z doświadczeń, które mogą powodować wystąpienie zakłopotania, dezorientacji czy strachu. Osoby dotknięte autyzmem są egocentrykami – jest to spowodowane naturą trapiącej ich ułomności. Dla większości odczytywanie reakcji innych ludzi jest skrajnie trudne.
  4. Używaj i interpretuj język dosłownie. Dopóki nie poznasz zdolności konkretnej osoby, powinieneś unikać:
    • idiomów (np. „podaruj sobie!”, „nie bądź taki szybki Bill!” czy „nie taki diabeł straszny”)
    • podwójnych znaczeń (większość dowcipów wykorzystuje podwójne znaczenia)
    • sarkazmu (np. nie mów „Wspaniale!" po tym jak uczeń właśnie rozlał butelkę keczupu na stole)
    • przezwisk
    • „miłych" odzywek (np. „Chłopcze”, „Koleś”, czy „Mądralo”)
  5. Pamiętaj, że mimika i inne społeczne wskazówki mogą nie zostać zrozumiane. Większość osób dotkniętych autyzmem ma trudności z odczytywaniem wyrazu twarzy oraz mowy ciała.
  6. Jeżeli wydaje ci się, że uczeń niczego się nie uczy wykonując dane zadanie, to rozbij je na krótsze etapy lub przedstaw je na kilka sposobów (np. wizualnie, słownie, fizycznie).
  7. Unikaj wielomówstwa. Bądź konkretny. Używaj krótszych zdań, jeżeli zauważysz, że uczeń nie do końca cię rozumie. Chociaż prawdopodobnie nie ma on problemów ze słuchem i słucha tego, co mówisz, może mieć trudności ze zrozumieniem tego, co chcesz przede wszystkim przekazać, jak również z wyłapaniem istotnych informacji.
  8. Przygotowuj ucznia na wszelkie zmiany w otoczeniu lub w rozkładzie zajęć, takie jak zwoływane zebrania, zastępstwa nauczycieli czy zmiany terminów. Aby przygotować go do zmiany, stosuj harmonogramy sporządzone na piśmie lub w formie obrazkowej.
  9. Kierowanie zachowaniem sprawdza się, jeżeli jednak jest stosowane niewłaściwie, może prowadzić do zachowań przypominających czynności wykonywane przez robota, zapewniając wyłącznie krótkoterminowe zmiany zachowania lub doprowadzając do wystąpienia pewnych form agresji.Stosuj procedury pozytywne i chronologicznie dopasowane do wieku uczniów.
  10. Bardzo istotne jest kontynuowanie terapii oraz oczekiwanie zaangażowania wszystkich uczestniczących stron.
  11. Miej świadomość, że normalne poziomy natężenia bodźcówsłuchowych oraz wzrokowych mogą być przez ucznia postrzegane jako zbyt wysokie lub zbyt niskie. Dla niektórych osób dotkniętych autyzmem brzęczenie świetlówki może być np. niezmiernie rozpraszające. Rozważ wprowadzenie zmian w otoczeniu, takich jak usunięcie „śmieci wizualnych” z pomieszczenia czy zmianę ustawienia siedzeń, gdy uczeń wydaje się rozproszony bądź zdenerwowany otoczeniem klasowym. 
  12. Jeżeli twój dobrze funkcjonujący uczeń dotknięty autyzmem posługuje się często powtarzanymi argumentami słownymi lub często powtarzanym pytaniami werbalnymi, musisz przerwać to, co może przeistoczyć się w nieustanną, powtarzalną litanię. Stałe podawanie logicznych odpowiedzi lub przytaczanie argumentów rzadko przyczynia się do zaniechania tego rodzaju zachowania. Przedmiot sporu lub pytania nie zawsze jest problemem, który spowodował zdenerwowanie ucznia. Częściej jednostka stara się zakomunikować poczucie utraty kontroli lub niepewności związanej ze znajdującą się w otoczeniu osobą lub rzeczą.
Spróbuj zażądać, by uczeń zapisał pytanie lub argument. Następnie zapisz Twoją odpowiedź. Takie działanie zaczyna zwykle prowadzić do uspokojenia i przyczynia się do rezygnacji z podejmowania powtarzalnych działań. Jeżeli to nie zadziała, zapisz powtarzane przez ucznia pytanie lub argument i poproś go, by zapisał logiczną odpowiedź (być może będzie to jedna z rzeczy, którą miałbyś zrobić). Spowoduje to odciągnięcie uwagi ucznia od eskalacji werbalnego aspektu sytuacji i może dać uczniowi cechującą się większym stopniem akceptacji społecznej okazję do wyrażenia frustracji lub niepokoju. Inną alternatywą jest odegranie powtarzanego sporu lub scenki pytanie-odpowiedź z podziałem na role – ty zagrasz jego rolę ucznia, a on poda ci taką odpowiedź, jaką spodziewa się od ciebie usłyszeć.
  1. Jako że osoby takie doświadczają rozmaitych trudności z komunikacją, nie licz na to, że uczniowie dotknięci autyzmem przekażą rodzicom istotne wiadomości o wydarzeniach w życiu szkoły, zadaniach domowych, obowiązujących w szkole regułach itp., dopóki nie spróbujesz podjąć takiego ryzyka w drodze eksperymentu z informacją zwrotną lub dopóki nie będziesz już pewien, że uczeń opanował tę umiejętność. Nawet przekazanie rodzicom zawiadomienia może okazać się nieskuteczne. Uczeń może zapomnieć o dostarczeniu zawiadomienia lub zgubić je, zanim dotrze do domu. Zanim uczeń nie opanuje tej umiejętności, najskuteczniejsze okażą się rozmowy telefoniczne z rodzicami.Częsta i precyzyjna komunikacja między nauczycielem a rodzicem (albo opiekunem prawnym) jest sprawą o znaczeniu kluczowym.
  2. Jeżeli prowadzone przez Ciebie zajęcia wymagają pracy w parach lub dobrania partnera, to zarządź losowanie albo zastosuj jakąś inną arbitralną metodę dobierania w pary. Możesz też zapytać jakiegoś szczególnie uprzejmego ucznia jeszcze przed rozpoczęciem procesu dobierania w pary, czy zgodziłby się wybrać jako swojego partnera osobę dotkniętą autyzmem. Uczeń dotknięty autyzmem najprawdopodobniej zostanie jedyną osobą bez pary. Nie jest to dobra sytuacja, ponieważ uczniowie ci mogą odnieść największe korzyści z pracy w parach.
  3. Oceniając umiejętności, niczego nie uważaj za pewne.Gdy np. osoba dotknięta autyzmem jest „geniuszem” w dziedzinie algebry, może nie być w stanie obliczyć prostej reszty posługując się kasą sklepową. Osoba taka może mieć niewiarygodną pamięć związaną z przeczytanymi książkami, usłyszanymi przemówieniami czy statystykami sportowymi, ale mimo to może nie być w stanie przypomnieć sobie o przyniesieniu na zajęcia ołówka. Nierównomierny rozwój umiejętności to cecha charakterystyczna autyzmu.
       Źródło: Karen Williams "Zrozumieć ucznia z zespołem Aspergera: wskazówki dla nauczycieli" -    Choroby rzadkie bez tajemnic.

Niegrzeczne dzieci - reportarz powstał dzieki fundacji Synapsis

Rodzą się zdrowe i pulchniutkie. Gdy rosną, wykazują wybitne zdolności. I nagle cofają w rozwoju. Stają się agresywne, nie potrafią się bawić, przeszkadzają w lekcjach. Matki zaczynają wędrówkę po specjalistach i... Internecie. Moje dziecko ma zespół Aspergera mówią lekarzowi rodzinnemu, który wybałusza oczy, bo nie wie, co to jest.
FOTO ART: Niegrzeczne dzieci
Siedzisz w ławce pod tablicą. Masz "być grzecznym". Dzwonek na przerwę. Masz wrażenie, że pękną ci bębenki. Światło jarzeniówki wypala ci dziurę w głowie. Chowasz się pod ławkę. Gdy przerwa mija, odczuwasz ulgę, bo zapada cisza i znów wszystko jest przewidywalne. Gdy nauczycielka zaczyna krzyczeć, zwijasz się w kłębek, kiwasz się w rytm jej krzyku i jęczysz. Nie możesz znieść bólu. Uciekasz na oślep. Gonią cię wyzwiska i groźby nauczycielki. Tak czują się dzieci z zespołem Aspergera. Po raz pierwszy ten rodzaj zaburzeń został opisany w 1944 r. przez austriackiego psychiatrę Hansa Aspergera. Ale dopiero w latach 80. rozpoczęła się światowa dyskusja na ten temat. Krąży stereotyp, że te dzieci to mali geniusze pozbawieni emocji. Niewiele w tym prawdy. Rzadko się zdarza, by dzieci z Aspergerem wykazywały wybitne uzdolnienia, choć mają dobry potencjał intelektualny, lepszy niż większość dzieci z autyzmem. Dla nauczycielki nie byłbyś dzieckiem niepełnosprawnym. Wyglądasz przecież normalnie. Masz dwie zdrowe ręce, dwie sprawne nogi, na twojej twarzy nie widać żadnej choroby genetycznej. Masz zdolności. Jesteś po prostu niegrzeczny. NIE-WY-CHO-WA-NY!
prof. Ewa Pisula, psycholog, ekspert w dziedzinie autyzmu i zespołu Aspergera, UW prof. Ewa Pisula, psycholog, ekspert w dziedzinie autyzmu i zespołu Aspergera, UW
Zwykle zespół Aspergera rozpoznaje się po skończeniu przez dziecko 11 lat, ale czasem diagnozę stawia się dużo później. A tylko wczesne wykrycie umożliwia nauczenie chorego umiejętności potrzebnych do życia w społeczeństwie. Jeśli dziecko nie otrzyma wsparcia, to nie nauczy się iść przez życie samodzielnie. Pozostawione samo sobie czuje się odrzucone i bezradne, popada w depresję, ma niską samoocenę, czuje się gorsze. Zdarzają się próby samobójcze. Nasilają się zaburzenia lękowe. Te dzieci nie są agresywne z natury. Agresywne zachowanie to zwykle wynik ich ogromnej frustracji.

Anna: "Jestem genialny, musisz mi wybaczyć"

16-letni Bartek, syn Anny Jakubowskiej, od dziecka był indywidualistą. Ale Bartek nie mówił, nie reagował na słowa mamy, która podejrzewała głuchotę. W 2. roku życia Bartka zdiagnozowano: ma autyzm. Ale chłopiec świetnie się rozwijał. Chodził do szkoły integracyjnej i łatwo nawiązywał kontakty. Dobrze się uczył, w wieku 4 lat już czytał, pisał. Ale zabierał głos nieproszony, krzyczał, biegał po klasie. Przypadkiem spotkała matkę chłopca z zespołem Aspergera. Anna zauważyła podobieństwa. Specjalista potwierdził diagnozę. Bartek znalazł w gazecie tekst o geniuszach z zespołem Aspergera, dopasował objawy i triumfującym tonem oznajmił matce: "Jestem Asperger, geniusz. To dlatego jestem trochę inny i stwarzam problemy. Musisz mnie zaakceptować". Od tej chwili "Asperger" tłumaczy wszystko: Bartek nie chce odkurzać, bo ma "Aspergera", kłóci się z bratem, nie sprząta własnego pokoju - bo ma "Aspergera". Do tego wszystkiego pojawiły się zachowania kompulsywne. Nie może np. po prostu zamknąć drzwi, tylko pięć razy poprawia klamkę. Anna znosi to z bohaterską miną. Rozmawia z nim jak ze zwariowanym naukowcem.

Bożena: "To pani wina, źle go pani wychowała!"

- Często słyszałam: Trzeba mu wlać -  zwierza się Bożena Rossa, mama 14-letniego Stefana. Zanim dowiedziała się, co mu jest, był wstyd, wyzwiska, trauma a nawet półroczny pobyt dziecka w szpitalu psychiatrycznym. Kiedy pytała lekarza, dlaczego syn tak słabo mówi, wzruszał ramionami. "To u chłopców normalne". I wpisywał, że rozwija się świetnie. Ale intuicja podpowiadała Bożenie coś innego. Czytała mu książeczki - zero zainteresowania. - Synku, patrz, ptaszek leci - zero zainteresowania. A w przedszkolu istny szatan: tu popchnąć kolegę, tam zmiażdżyć zabawkę. Wychowawczyni wciąż powtarzała: "Coś z nim jest nie tak. Nie umie bawić się w grupie, rysować, malować, lepić". Rówieśnicy odrzucili Stefana. Stał się też kozłem ofiarnym. A nie umiał się bronić. Chłopiec został poddany psychoanalizie i trafił na pół roku do zakładu psychiatrycznego. Ale było coraz gorzej. W końcu Bożena na amerykańskich stronach o autyzmie znalazła objawy syna. I trafiła do Fundacji Synapsis. - Kiedy potwierdzili moją diagnozę, poczułam ulgę. W końcu umiałam nazwać problem, który tyle lat rujnował nam życie. I w końcu wiedziałam, jak mu pomóc.
Czym się różni autyzm od zespołu Aspergera?Objawy obu chorób są bardzo podobne, także geneza powstania. Zakłada się, że te dwa rodzaje zaburzeń różnią się od siebie w dwóch kluczowych kwestiach. U 75 proc. (dane światowe, polskich badań nie ma) osób z autyzmem występuje też niepełnosprawność intelektualna. Natomiast osoby z zespołem Aspergera rozwijają się prawidłowo.

Ilona: "Mówić, mówić. Uczyć tolerancji"

- Nie ma dwóch takich samych dzieci z zespołem Aspergera - przekonuje Ilona Rzemieniuk, mama wybitnie uzdolnionego 7,5-letniego Adama. Interesuje się historią, językami, astronomią. W wieku 2 lat znał alfabet i cyfry. Gdy skończył 4, płynnie czytał. Angielskiego nauczył się z komputera. Kiedyś logopeda powiedziała: "Jeśli się nie podciągnę w angielskim, dalsze lekcje będą niemożliwe". Na szczęście Adam zainteresował się astronomią i czarną dziurą. - Życie z takim dzieckiem to prawdziwe wyzwanie. Jak najwcześniej należy z nim pracować. Pozostawiony sam sobie może zamknąć się i skończyć przed komputerem. Ale jeśli otrzyma pomoc w odpowiednim czasie, może zostać nawet naukowcem. Będzie się czuł dobrze wszędzie, gdzie liczy się konkret i rutynowe czynności - wyjaśnia Ilona. Aby pomóc rodzicom, założyła stowarzyszenie "Nie - Grzeczne Dzieci". Chce edukować społeczeństwo, mówić o "Aspergerze", dzielić się doświadczeniami. - Autyzm budzi w szkołach obawy. Chcemy to zmieniać, pokazywać, że nie wszystko jest takie straszne. Wystarczy wiedzieć, jak z takim dzieckiem postępować. I chociaż próbować je zrozumieć.

źródło: poradnikzdrowie.pl

sobota, 21 stycznia 2012

Jeżeli masz problemy z uzyskaniem dostepu do swiadczen zdrowotnych

Jeżeli masz problemy z uzyskaniem dostępu do świadczeń zdrowotnych
(odległy termin wizyty, brak miejsc, brak specjalistycznych placówek zdrowotnych dla osób z autyzmem)
skargi możesz kierować do:
Działu Skarg i Wniosków Mazowieckiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ
ul. Chałubińskiego 8, 00-613 Warszawa, tel. (022) 480 43 43
e-mail: skargi@nfz-warszawa.pl
Działu Skarg i Wniosków przy Centrali Narodowego Funduszu Zdrowia,
ul. Grójecka 186, 02-390 Warszawa, tel. (022) 572 61 55, 572 61 95
Biura Rzecznika Praw Pacjenta
aleja Zjednoczenia 25, 01-829 Warszawa, sekretariat: tel. (022) 532 82 50, fax (022) 833 08 86
bezpłatna infolinia: 800 190 590
połączenia z tel. komórkowych (płatne wg stawek operatora):
tel. (022) 833 08 85, 635 59 96
Fundacji Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej
ul. Nowogrodzka 62a lok. 315, 02-002 Warszawa, tel. (022) 474 15 22, fax (022) 474 15 23
e-mail: kontakt@prawapacjenta.eu
http://www.prawapacjenta.eu/
Dokumentem potwierdzającym prawo do świadczeń zdrowotnych może być:
- dla osoby zatrudnionej na podstawie umowy o prace – druk ZUS RMUA wydawany przez pracodawcę,
aktualne zaświadczenie z zakładu pracy, legitymacja ubezpieczeniowa wraz z aktualnym wpisem i
pieczątka (wpis ten ważny jest tylko miesiąc),
- dla osoby prowadzącej działalność gospodarcza – aktualny dowód wpłaty składki na ubezpieczenie zdrowotne,
- dla osoby ubezpieczonej w KRUS – legitymacja KRUS wraz z dowodem wpłaty ostatniej składki na
ubezpieczenie społeczne,
- dla emerytów i rencistów – legitymacja emeryta lub rencisty lub aktualny odcinek emerytury lub renty,
- dla osoby bezrobotnej – aktualne zaświadczenie z Urzędu Pracy,
- dla osoby ubezpieczonej dobrowolnie – umowa zawarta z NFZ wraz z aktualnym dowodem opłaty składki,
- dla członka rodziny osoby ubezpieczonej – dowód opłacenia składki zdrowotnej przez osobę, która zgłosiła
członków rodziny do ubezpieczenia zdrowotnego, legitymacja rodzinna z wpisanymi członkami rodziny wraz
z aktualna data i pieczątką płatnika lub ZUS, aktualne zaświadczenie z zakładu pracy, legitymacja emeryta lub
rencisty z wpisanymi członkami rodziny wraz z aktualnym odcinkiem emerytury lub renty; w przypadku
członków rodziny – dzieci, które ukończyły 18 r._., dodatkowo należy przedstawić dokument potwierdzający
fakt kontynuacji nauki (do 26 r._.) lub dokument potwierdzający znaczny stopień niepełnosprawności.

Gdzie szukać informacji?
Informacje o tym, które poradnie zawarły kontrakt
z Narodowym Funduszem Zdrowia na leczenie osób z autyzmem można uzyskać:
- dzwoniąc na prowadzona w oddziale wojewódzkim NFZ infolinie dotyczącą kontraktów
zawartych na świadczenia zdrowotne:
Oddział Mazowiecki NFZ: (022) 582 84 40, 582 84 42
- na stronie internetowej: www.nfz.gov.pl (oddziały NFZ – gdzie sie leczyć świadczenia ambulatoryjne – opieka psychiatryczna)
- na stronie internetowej Mazowieckiego Oddziału NFZ :

Agresja u dzieci jak interpretować.

Zachowania nazywane agresywnymi – m.in. bicie, gryzienie, wywoływanie konfliktów, wyśmiewanie, przezywanie, obmawianie siebie nawzajem, któr...